Klasa VIg w Warszawie
Dodany przez admin dnia 23.04.2013
Dnia 7 kwietnia, a była to niedziela, 16 uczniów klasy VIg oraz cztery dziewczyny z klas IV - tych (Dominika, Oliwia, Natalia i Martyna) stawiło się wcześnie rano przed szkołą. Pora dość dziwna, ale okazja szczególna. Jedziemy do stolicy! Punktualnie o 5:00 nasz pojazd zatrzymuje się w zatoczce autobusowej. Wsiadamy! Ale chwileczkę... bagaże proszę do tyłu! O, tak już lepiej! No to odjazd! Mimo wczesnej pory i tego, że każdy tak przeżywał wyjazd, że niewiele tej nocy spał, nikt nie czuje zmęczenia.
Pełna Treść
Dnia 7 kwietnia, a była to niedziela, 16 uczniów klasy VIg oraz cztery dziewczyny z klas IV - tych (Dominika, Oliwia, Natalia i Martyna) stawiło się wcześnie rano przed szkołą. Pora dość dziwna, ale okazja szczególna. Jedziemy do stolicy! Punktualnie o 5:00 nasz pojazd zatrzymuje się w zatoczce autobusowej. Wsiadamy! Ale chwileczkę... bagaże proszę do tyłu! O, tak już lepiej! No to odjazd! Mimo wczesnej pory i tego, że każdy tak przeżywał wyjazd, że niewiele tej nocy spał, nikt nie czuje zmęczenia. Humory dopisują, a jakby co, to opiekunowie: p. Sonia i p. Marian zadbają o odpowiednią atmosferę. A za kółkiem... niezastąpiony p. Robert Kaszubowski. Kilometry mijają i ani się obejrzeliśmy, a tu już Warszawa. Ileż atrakcji! Na początek Msza Święta, grób Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki oraz muzeum jego pamięci. Potem Zamek Królewski, 30 piętro Pałacu Kultury i Nauki (niektórzy mieli tu kłopoty i dosłownie przyklejali się do ściany). Na dole czekał już na nas pan przewodnik, który pokazał nam tyle atrakcji i ciekawych miejsc, że nie sposób je wszystkie wymienić. Zmęczeni, ale zadowoleni zakończyliśmy pierwszy dzień naszej wycieczki. Kolacja (żadna nie smakuje lepiej niż ta, którą przyrządzamy sobie sami), parę gier i zabaw... i dalej spać się nie chce. Ale w końcu trzeba, bo jutro też masa atrakcji. No to mamy poniedziałek, 8 kwietnia. Na początek... no tak, trzeba się nieco posilić. Dziękujemy, dziękujemy - smakowało, dobre było, dobre było, ale dość! No a po jedzonku to posiedziałoby się w kinie. I to najlepiej w takim... wypasionym! Proszę bardzo! Może być IMAX? Robi wrażenie. Teleskop Hubble robi naprawdę niesamowite zdjęcia, a oglądane w takim kinie zapierają dech w piersiach. Następnie Port Lotniczy. Potęga! Czas na obiadek... Jemy, nie marudzimy! Dobre było! Potem zmiana klimatu. W Warszawie nie można zapomnieć o Muzeum Powstania Warszawskiego - to lektura obowiązkowa. Tu ciągle bije serce powstania. Chwila powagi, zadumy... Czas na popołudniowy spacer. A gdzieżby indziej, jak w Parku Łazienkowskim. Miło płynie czas, ale trzeba wracać na kolację. Może dzisiaj zrobią ją chłopcy? A może i pozmywają? Widać, że czasem i takie marzenia się spełniają. Wtorek, 9 kwietnia - ostatni dzień wycieczki. Szkoda, ale tak już musi być. Najpierw oczywiście trzeba się posilić. A potem... "Polska Biało - Czerwoni". A może raczej "Nic się nie stało...". Mniejsza o to. Stadion Narodowy jest naprawdę piękny! Poznaliśmy go przechodząc trasę zawodnika, czyli od bramy aż po murawę. Robi wrażenie, oj robi. A potem zachciało się nam nieco poeksperymentować. A to najlepiej wychodzi w Centrum Nauk Kopernik. Ile tam tego było! Naprawdę można było się pogubić. A potem? Smutno bo czas już wracać do domu. Ale co tam - w autobusie musi być wesoło! Jest i niespodzianka: pycha - obiadek. A po nim już ostatni etap podróży, na końcu której jest nasza szkoła. A koło niej stęsknieni rodzice, którym tak jak nam nie chciało się spać mimo późnej pory. A tu jeszcze trzeba tyle im opowiedzieć!
Opracowanie i zdjęcia : uczestnicy wycieczki