Wycieczka dzieci uczących się języka kaszubskiego
Dodany przez admin dnia 26.04.2014
I wyruszyliśmy na Kaszuby! 22 kwietnia (w dzień wolny od zajęć dydaktycznych, by wycieczka nie odbyła się kosztem innych zajęć) dzieci z naszej szkoły wyruszyły na wycieczkę po pięknej ziemi powiatu chojnickiego. Nie każdy mógł jechać - udział wzięli jedynie uczniowie, którzy uczą się jedynego w Polsce języka regionalnego, bo taki status przysługuje właśnie naszej kaszubszczyźnie. Taka wycieczka to nie tylko wielka radość, ale i korzyść - wycieczki z języka kaszubskiego odbywają się w ramach programu nauczania i są bezpłatne dla uczniów, gdyż koszty pokrywa subwencja oświatowa przeznaczana z budżetu państwa na nauczanie języka kaszubskiego.
Pełna Treść
Wycieczka dzieci uczących się języka kaszubskiego
I wyruszyliśmy na Kaszuby! 22 kwietnia (w dzień wolny od zajęć dydaktycznych, by wycieczka nie odbyła się kosztem innych zajęć) dzieci z naszej szkoły wyruszyły na wycieczkę po pięknej ziemi powiatu chojnickiego. Nie każdy mógł jechać - udział wzięli jedynie uczniowie, którzy uczą się jedynego w Polsce języka regionalnego, bo taki status przysługuje właśnie naszej kaszubszczyźnie. Taka wycieczka to nie tylko wielka radość, ale i korzyść - wycieczki z języka kaszubskiego odbywają się w ramach programu nauczania i są bezpłatne dla uczniów, gdyż koszty pokrywa subwencja oświatowa przeznaczana z budżetu państwa na nauczanie języka kaszubskiego.
Autobus wyruszył najpierw w stronę Klosnowa koło Krojant. Jechaliśmy tzw. berlinką i dziecięcy okrzyk zachwytu wzbudził kaszubski napis "Witôjtaż" w Jeziorkach. W Klosnowie przyjęła nas i oprowadzała pani Halina - pracownica wyłuszczarni nasion. Nie jest to zwyczajne miejsce, ponieważ wspomniana wyłuszczarnia jest zabytkiem skali europejskiej - dawniej była to największa wyłuszczarnia… w Europie. Mieliśmy okazję podziwiać tam również jeden z najstarszych silników Diesla, co zainteresowało szczególnie chłopców. Po zwiedzaniu obiektu spacerowaliśmy po leśnej ścieżce dydaktycznej i szkółce - dało to okazję do zwrócenia uwagi na różne gatunki roślin i zwierząt. Po spacerze był czas na zasłużony odpoczynek przy ognisku, które rozpalił dla nas pan leśniczy. Pogoda była wręcz letnia i z przyjemnością zasiedliśmy do pieczenia kiełbasek.
Wyjechaliśmy z Klosnowa, ale nie w kierunku domu. Atrakcji był ciąg dalszy i zawitaliśmy do gminy Brusy. Była to wyśmienita okazja by zwrócić uwagę na polsko-kaszubskie nazwy miejscowości i wcale nie w odległości 100 km od Czerska, ale tuż za granicą naszej gminy.
W Brusach-Jagliach powitał nas pan Krzysztof Gradowski i spędziliśmy z nim czas w Chacie Kaszubskiej, przed którą dumnie powiewała kaszubska flaga. Pan Krzysztof z ogromnym entuzjazmem i energią opowiadał o sprzętach domowych i robił to w taki sposób, że najzwyklejszy przedmiot stawał się w naszych oczach rewelacyjnym wynalazkiem. Potem przeszliśmy do skansenu śp. Józefa Chełmowskiego. Wizyta w jego ogrodzie była niczym wejście w cudowny kaszubski świat. Pełno malowideł, rzeźb, uli, wynalazków p. Józefa… Niesamowite miejsce, które… zaskakiwało, ponieważ widzieliśmy malowidło z przepisem na zupę z… portków. Po powrocie ze skansenu była chwila na kupienie pamiątek i czas na dalszą podróż.
Ale wcale nie do domu… Zawitaliśmy jeszcze w Brusach - stolicy uroczych Zaborów. Zwiedziliśmy kościół pw. Wszystkich Świętych, a więc zaraz po katedrze pelplińskiej największą świątynię katolicką w diecezji. Jednak nie byliśmy tam jedynie gośćmi - po wspólnym przywitaniu Jezusa w Tabernakulum, po kościele oprowadzał nas sam ksiądz proboszcz, który nie szczędził ciekawych opowiadań np. o tańczących feretronach. Na sam koniec ksiądz sprawił uczniom i nauczycielkom słodką niespodziankę od tzw. "zająca" (tak, tak - razem z panią Sylwią Sikorą dostałyśmy słodycze).
Bruski kościół był ostatnim przystankiem w drodze do domu. Wróciliśmy zadowoleni i z jeszcze większym "apetytem" na kolejne podróże po naszych Kaszubach, bo przecież to co piękne często znajduje się tak blisko nas samych..
Opracowanie i zdjęcia: Aleksandra Dzięcielska