Serdecznie witam wszystkich zagorzałych "żaglowców" i stałych bywalców niniejszej strony.
Ciąży na mnie obowiązek zredagowania pewnego, letniego wypadu. Muszę przyznać, że to miły obowiązek,
ponieważ wiąże się ze wspaniale spędzonym czasem.
No! Już może dość tego gadania i ciążenia!?
Wszyscy Ci, którzy zobaczą galerię zdjęć wiedzą już, że nie wymaga ona żadnego komentarza (nic tu po mnie, tak więc pa! pa!).
Fotki, a raczej wydarzenia na nich uwiecznione są tak czytelne i oczywiste, że każdemu kto je zobaczył nasuwa się jedna myśl:
dlaczego mnie tam nie było?! A ten, który przeżył obozowe wyzwania nie będzie czytał mojego pisania, albowiem był tam,
lulki palił i posmakował kiełbaski z ogniska. Dla tych najbardziej ciekawych i dla najmłodszych kilka wątków najsłodszych:
Wątek I
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami (o rety! jak to wszędzie daleko), gdzieś w pobliżu, wśród drzew i koników polnych, a nad głowami hej! sokoły wypatrzyły malowniczo położony Biorsk Jezioro o niepowtarzalnym uroku.
Wątek II
Pewna zorganizowana grupa - klasa IVA znajomego sokoła okiem Waldemara Pestki i Tomasza Kędzierskiego wypatrzyła malowniczo położone o niepowtarzalnym uroku jezioro. A było to czerwcu, a dokładniej 18 ani wcześniej ani później. Miejscem osady stał się Borsk Ośrodek „Largo, przyciągnął wielu samotnych żeglarzy, białą sukienkę i niejedną hiszpańską dziewczynkę. Gitara, ognisko, i śpiew były nieodłącznymi przyjaciółkami wszystkich uczestników obozu oraz zaprzyjaźnionych tubylców z innych wysepek.
Wątek III
Całodzienne menu i zajęcia osadników: śniadanie, 0biad, kolacja wspaniale mijał obozowy czas.... A gdy kołysał zachodni wiatr i wiało 10 w skali Bouforta nie obcy był nam polaris a i omega też. Czuliśmy ten wiatr we włosach (łupież bezpowrotnie wypadł), „tupot białych mew” i trzepot szmat na tych sznurkach co się w dłoniach trzyma przez cały rejs...
Wątek IV
Od dziada pradziada przeszła i na nas piękna tradycja żeglarskiego chrztu. Na tę okoliczność odwiedzili nas szacowny Neptun (Pan Marian Szmagliński)i urocza Prozerpina, (pani Ewa Pruszak) a w ich szeregach znaleźli się: lekarz, znany nam wszystkim, pan Jacek Wycinka ,każdy poznał palący świąd pokrzywy i okrutne stręczycielstwo połączone z uczuciowym, słodkim sadyzmem). Wierzcie lub nie ale cud, że „Szekla .Rumpel , Szot” czy Bosman (jedne z wielu imion nadanych na chrzcie) przetrwały ten niebywale trudny egzamin. Neptun z Prozerpincią byli dumni z odwagi milusińskich i zadowoleni, że nikt nie odniósł żadnych obrażeń.
Obóz przebiegał w przyjaznej atmosferze jak przystało na żeglarzy. Nie straszne nam były szwadrony wściekłych komarów, ślady bliżej nie znanych olbrzymich racic, pechowiec ze środkiem łatwopalnym, wciąż głodne czworonogi co wyjadały kiełbasiane przysmaki, burze i grzmoty, ulewy, kaloszki na nogach a na głowach kapoty.Uśmiechy na twarzach, iskierki w oczach, umorusane buzie i kolorowe plamy na bluzie to objawy dobrej zabawy.
Wątek V - ostatni
Dziękuję za uwagę. Ci którzy przysnęli zyskali sen, a Ci którzy poczuli klimat może następnym razem dołączą do malowniczo położonego o niepowtarzalnym uroku Wdzydzkiego jeziora. Do zobaczenia!
Organizatorami obozu żeglarskiego dla klasy IVA byli: pan Waldemar Pestka oraz Tomasz Kędzierski
opracowanie zdjęcia: EWA PRUSZAK
Kilka ujęć:
(kliknij na zdjęcie, aby powiększyć)
Rodzice lub prawni opiekunowie wyrazili zgodę na wykorzystanie wizerunku dzieci przez Szkołę Podstawową nr 1 w Czersku |