PROMUJEMY WARZYWA, OWOCE I SOKI Uczniowie naszej placówki w ramach kampanii społecznej "5 porcji warzyw, owoców lub soku", organizowanej przez Krajową Unię Producentów Soków zredagowali prace literackie pod hasłem: "Moja przygoda z warzywami, owocami i sokami". Wybrane prace publikujemy z nadzieją, że zachęcą czytelników do urozmaicania swojej diety naturalnymi witaminami, a także staną się pretekstem do literackiej zabawy. Zapraszamy do lektury!
Opiekun prac:
Maria Gerowska
Łukasz Talewski, klasa IV c
W moim ogródku na małych rabatach
rośnie czerwona rzodkiewka i zielona sałata.
Będzie z tego pyszna sałatka!
Zielony groszek z tego się chlubi,
że z pomarańczową marchewką się lubi.
Czerwony buraczek, ubrany w kubraczek
nie lubi kwaśnych minek żółtych cytrynek.
Cud malina jak dziewczyna
bardzo dobrze się wciąż trzyma.
A truskawka ze swym kwiatkiem
wciąż zachwyca się rabatkiem.
Zaś różyczki kalafiorka
przeglądają się w lustrze bajorka.
Te wszystkie warzywa, owoce i nowalijki
dają zdrowie, piękny wygląd dla całej rodzinki.
Marta Korda, klasa IV c
Pewnego dnia mama z Jarkiem poszła do lekarza, bo syn źle się czuł. Pan doktor zbadał chłopca bardzo dokładnie i powiedział po namyśle:
- Jarek powinien lepiej się odżywiać. Musi jeść więcej owoców i warzyw. Powinien także pić soki i nektary.
Na twarzy Jarka mamy pojawił się grymas wyrażający zmartwienie. Po chwili rzekła:
-Jarek nie lubi owoców i warzyw. Soku też nie pije.
Pan doktor stanowczo odpowiedział:
- Jeśli Pani chce, aby syn nie miał bólów brzucha, nie może pozwolić mu Pani jeść za dużo chipsów i pić coca coli. Organizmowi potrzebne są witaminy.
Mama Jarka nic nie rzekła na zalecenia lekarza. Uśmiechnęła się, podziękowała za wizytę i wyszła z gabinetu.
Jarek był bardzo zły. Stwierdził, że za nic w świecie nie zrezygnuje ze swojej ulubionej przekąski i gazowanego napoju. Żałował, że powiedział mamie o złym samopoczuciu i postanowił nie brać do ust tego, co kazał lekarz.
Po drodze z przychodni mama oznajmiła:
- Synku, wejdziemy do sklepu i kupimy owoce i warzywa. Zrobię pyszny sok. Spójrz, jakie czerwone jabłuszka są na wystawie.
-Kupić możemy, ale ja nie będę tego pił- oświadczył Jarek.
- Może spróbujesz-prosiła mama.
-Nie, nie, nie! Zamiast szklanki soku wolę tabliczkę czekolady-krzyczał Jarek.
Rozmowie mamy z Jarkiem przysłuchiwało się przez okno sklepowe jabłko i zastanawiało się, co zrobić z tym uparciuchem. Myślało, myślało, marszcząc nieco swą delikatną skórkę i wymyśliło. Posłuchajcie:
- Jutro, jak ten niejadek owoców i warzyw będzie wybierać się do szkoły, wyrzucę z plecaka słodycze, wskoczę na ich miejsce. Może głód zmusi go do zjedzenia mnie.
O swoim zamiarze rumiane jabłuszko poinformowało siostry i braci. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że warto podjąć próbę.
Następnego dnia rano, gdy Jarek nie zjadł przygotowanego przez mamę śniadania, a do szkoły zabrał łakocie, z koszyka rozległ się głos:
- Zabierz nas ze sobą, zabierz nas-krzyczały owoce i warzywa, które kupiła mama.
- Nie będę was jadł. Nie lubię was. Zgnijcie w koszu-odpowiedział im Jarek.
Gdy chłopiec poszedł ubrać kurtkę, jabłko w towarzystwie marchewki i butelki zrobionego przez mamę soku wskoczyło do jego plecaka.
Podczas drugiego śniadania Jarek zdziwił się, że w jego tornistrze nie ma słodyczy, a jest owoc, warzywo i sok. Zapytał donośnym głosem:
- A wy, co tu robicie? Jak się znaleźliście w moim plecaku? Gdzie jest czekolada? Gdzie są chipsy?
Owoce odpowiedziały:
- Jeżeli dziś nas nie zjesz, to nasze siostry i bracia codziennie będą pojawiać w twojej torbie i będą cię niepokoić.
-No , niech wam będzie. Jestem głodny! Zjem was.
Po chwili Jarek wziął jabłko do ręki i ugryzł.
- Słodkie jesteś i soczyste-rzekł po cichu.
-Teraz my! Teraz ja! –krzyknęła marchewka, a po niej butelka soku.
Mama Jarka po przyjściu z pracy ucieszyła się, że z wiklinowego koszyczka zniknęły zapasy owoców i warzyw. Spojrzała na pozostawione samotnie jabłko, a ono puściło jej oczko jakby chciało wyznać:
- To Jarek! Od dziś będzie jadł 5 porcji owoców, warzyw lub soku. Nie będzie narzekał już na ból brzucha, a dzięki witaminom będzie miał uśmiech od ucha do ucha.
Kacper Niesiołowski, klasa IV c
Jest gorący letni dzień. Wiszę sobie na jabłoni i mam wiele powodów do radości. Jestem pięknym czerwonym i błyszczącym w słońcu jabłkiem. Promienie słoneczne ogrzewają mnie z każdej strony. Czuję się bardzo dumny, bo przy mojej czerwonej cerze inne owoce wypadają blado. Na dworze jest dziś cicho i spokojnie. Mam nadzieję, że nic nie zakłóci mi popołudniowej drzemki.
Nagle furtkę do sadu otwierają ludzie z koszami w rękach. O, to nie wróży nic dobrego – pomyślałem. Miałem rację. Powoli zbliżyli się do drzew i zaczęli zrywać moje rodzeństwo. Na mnie też przyszła pora. Jeden z sadowników zerwał mnie z gałęzi i włożył do kosza. Było tam bardzo ciasno i duszno.
Następnie zaniósł kosz do samochodu. Zasiadł za kierownicą, włączył silnik i ruszył. Jechaliśmy polną drogą, co sprawiło, że nabiłem sobie siniaków. Gdy ujrzałem napis „ Przetwórnia owoców i warzyw” zrozumiałem, że to koniec podróży. Sadownik zaniósł kosz ze mną i moim rodzeństwem na halę, gdzie spotkałem swojego kuzyna pomidora. Ten wyjawił mi, że tu zrobią ze mnie sok jabłkowy, a z niego pomidorowy. Nie zmartwiło mnie to, bo przypomniałem sobie piosenkę, którą śpiewały dzieci właściciela sadu:
Jabłuszko, jabłuszko
rośnij na gałązce.
Zrobi z ciebie mama soczek,
wszyscy będą zdrowi przez roczek.
Kamil Berg, klasa IV c
Witaminki
Leżą w sklepie na regale
soczyste owoce i warzywa.
Ja spoglądam na nie stale
z apetytem nie ukrywam.
Lubię soki owocowe,
bo są pyszne i zdrowe!
Moja mama owoce kupuje
i pyszne soki z nich miksuje.
Z warzyw robi smaczne zupki,
aż nam wszystkim rosną dzióbki.
Ja z marchwi sok wyciskam,
Aż tu nagle…
Jedna marchew uciec chciała,
bo obrana być miała.
Więc ją gonię, proszę, błagam.
Zrobię z ciebie soczek zdrowy
i nie będą więcej chory.
Po chwili…
Marchewka się zgodziła
i się pięknie w pas skłoniła.
Obierz proszę ze mnie skórkę,
Ale w zamian zjedz cebulkę.
Ona także bardzo zdrowa,
do obrania już gotowa.
Patryk Breza, klasa IV d
Nie cukierków, nie lizaków,
lecz owoców lubię smaki.
A o nich powiedzieć mogę wiele,
bo to moi przyjaciele.
Zgrabny banan, gruba gruszka
idą już do mego brzuszka.
Kiwi też się nie zmarnuje,
do sałatki powędruje.
A śliweczka, co rośnie przy płocie,
Najbardziej smakuje mi w kompocie.
Kiedy bardzo pić się chce,
biorę soczek w ręce me.
On witamin moc ma
i każdemu zdrowie da.
Bardzo lubię też warzywa.
O, już marchewka w zupie pływa!
Por, kalafior i pietruszka
też wędrują do garnuszka.
Żeby zawsze zdrowym być,
trzeba w zgodzie z nimi żyć.
|